„W początkach swojej kariery terapeutycznej żywiłem naiwne przekonanie, że przeszłość jest niezmienna, poznawalna i dana raz na zawsze.
Jeśli będę wystarczająco przenikliwy, odkryję to pierwsze niefortunne zdarzenie, pierwszy fałszywy trop, który zepsuł całe życie, sprawił, iż poszło ono w niewłaściwym kierunku.
A kiedy to odkryję, będę mógł, działając w oparciu o swoje odkrycie, wszystko naprawić.
W owym czasie pewnie pogłębił hipnotyczny stan Marge, wprowadził ją w regresję, poprosił ją o zrelacjonowanie wczesnych traum, na przykład nadużyć seksualnych ze strony ojca, a następnie kazałbym jej przeżyć na nowo i odreagować wszystkie związane z nimi uczucia, lęki, całą jej wściekłość i poczucie zdrady.
Lata pracy i doświadczeń nauczyły mnie, że zadanie terapeuty nie polega na zabieraniu pacjenta na wspólne wykopaliska archeologiczne.
Jeśli to kiedykolwiek komuś pomogło, to nie z powodu poszukiwania i odnalezienia tego jednego fałszywego tropu (życia nigdy nie psuje jeden fałszywy trop; ulega ono degradacji, kiedy jego główny trakt jest niewłaściwą drogą).
Terapeuta nie pomaga pacjentowi przez rozgrzebywanie przeszłości, lecz przez swoją pełną miłości obecność, przez troskę i wiarę, że ich wspólne działanie przyniesie w końcu odkupienie i uzdrowienie.
Regresja do dramatu kazirodztwa (czy do jakiegokolwiek innego traumatycznego doświadczenia) jest uzdrawiająca tylko dlatego, że dostarcza terapeucie i pacjentowi okazji do wspólnego głębokiego przeżycia i współuczestniczenia w pewnym interesującym przedsięwzięciu.
W ten sposób pozwala ona dojrzewać rzeczywistemu czynnikowi, jakim jest relacja.”
Irving D. Yalom „Kat Miłości”