Pies o imieniu Morris przechodził kiedyś przez teren pewnej posiadłości.
Nagle wyskoczył na niego inny pies, czarny i ogromny i zaczął na niego szczekać.
– Co robisz? – zapytał go.
– Strzegę tej posiadłości – odpowiedział mu.
– Czemu na mnie szczekasz?
– Bo jesteś zagrożeniem. Każdy może chcieć się tu włamać i nas okraść więc wolę nie ryzykować i szczekam na każdego.
Morris odszedł myśląc o tym, jak wiele energii niepotrzebnie tracił ten pies.
Następnego dnia przechodził tą samą drogą ale zamiast groźnego psa zastał małą włochatą kulkę, która przyjaźnie machała ogonem.
– Co się stało z czarnym psem?
– Denerwował właścicieli ciągłym szczekaniem, więc zastąpili go mną.
– Nie wyglądasz zbyt groźnie. Co jeśli będą chcieli Was okraść?
– Czemu ktokolwiek miałby próbować nas skrzywdzić? Jestem taki mały i kochany, kto mógłby chcieć mnie skrzywdzić?
Morris znów odszedł, tym razem mając nadzieję, że nic mu nie będzie.
Jednak kiedy następnego dnia znowu się tamtędy przechadzał, zobaczył na miejscu małego psa golden retrievera. Okazało się, że poprzedniej nocy ktoś się włamał na teren posiadłości i tamten nie zrobił nic, by obronić właścicieli.
– Jaka jest więc Twoja strategia na obronę tej posiadłości? – zapytał Morris.
– Nauczyłem się, że nie każdy jest zagrożeniem, więc nie warto na wszystkich szczekać i trzymać ich na dystans; bycie zbyt miłym także nie działa bo nie każdy ma na sercu mój najlepszy interes. Wszyscy wiedzą, że tu jestem, ale czuję się ze sobą na tyle dobrze że nie muszę się ciskać by zostać zauważonym czy robić wszystko, byleby każdy mnie polubił.
Chcę się z innymi komunikować w jak najprostszy sposób, minimalizując ryzyko bycia źle odebranym.